Rosnąca popularność hulajnóg elektrycznych, wszelkich deskorolek i tych przedziwnych kół, które trzyma się między nogami, sprawiła, że atmosfera na ulicach, chodnikach i ścieżkach rowerowych zgęstniała. Fakt, że prawo (jak zwykle) pozostało w tyle, nie ułatwiał sytuacji – ruch zaczął zmierzać w stronę mocno anarchistyczną. Nowe przepisy dla hulajnóg elektrycznych i innych środków transportu osobistego wprowadzone 20 maja 2021 mają za zadanie to zmienić i chyba każdy się zgodzi, że rzecz to konieczna. O tym, co określają przepisy i co sądzi o tym osoba na co dzień poruszająca się rowerem po centrum Warszawy, dowiecie się poniżej.
Jasna klasyfikacja
Nowelizacja ustawy o ruchu drogowym wprowadza trzy kategorie pojazdów. Pierwsza to tytułowe hulajnogi elektryczne, czyli dwuosiowe pojazdy napędzane elektrycznie, wyposażone w kierownicę, ale bez pedałów i siodełka. Urządzenia Transportu Osobistego nazywane w skrócie UTO są określone niemal tak samo, ale bez wzmianki o kierownicy. Do tego worka są więc wrzucane wszelkie deskorolki, monocykle, segway’e (mają kierownicę, ale tylko jedną oś), hoverboardy itp. Wszystko, co ma napęd elektryczny, ale nie jest hulajnogą. Oprócz tego uwzględniono jeszcze Urządzenia Wspomagające Ruch. UWR to wszystkie sprzęty napędzane siłą mięśni w pozycji stojącej. Rolki, deskorolki, zwykłe hulajnogi, wrotki i pewnie jeszcze tysiąc innych, o których nie słyszałem. Podział ten wydaje mi się jasny, a ze względu na bardzo proste określenia trudny do obejścia. Manewrowanie obok przepisów to jedna z naszych narodowych specjalności, ale w tym wypadku nie wydaje mi się możliwe. Choć kto wie?
Na co pozwalają przepisy dla hulajnóg?
Przede wszystkim wszystkie powyżej wymienione środki transportu powinny poruszać się po drogach rowerowych. Obowiązuje jednak ograniczenie prędkości dla pojazdów elektrycznych – 20 km/h. Tak, dobrze przeczytałaś lub przeczytałeś. 20. Hulajnogi elektryczne (ale nie UTO) mogą poza tym korzystać także z pasów ruchu dla rowerów, a w wypadku braku ścieżki rowerowej z ulicy, jeśli dozwolona prędkość maksymalna na niej nie przekracza 30 km/h.
Jeśli żadne z powyższych nie jest dostępne, wszyscy zapraszani są na chodnik. Obowiązuje jednak ustępowanie pierwszeństwa pieszemu, nieutrudnianie ruchu pieszym, zachowanie szczególnej ostrożności (!) oraz poruszanie się z prędkością do pieszych zbliżoną. Czy chodzi bardziej o Usaina Bolta, czy Twoją dziewięćdziesięcioletnią sąsiadkę, tego przepisy nie określają. Czuję, że to może być problem…
Obowiązki i prawa
Poza prędkością maksymalną, nowe przepisy dla hulajnóg elektrycznych równają wszystkich użytkowników ścieżek rowerowych do ich głównych użytkowników – cyklistów. Obowiązuje więc sygnalizowanie skrętu, zachowanie odstępu itp. Gdy ścieżka rowerowa przecina drogę, mają oni pierwszeństwo przed samochodami, tak samo, jak rowerzyści. Podobnie jednak jak oni, przejścia dla pieszych muszą pokonywać na nogach. W strefie zamieszkania użytkownicy hulajnóg, UTO i UWR traktowani są jak piesi, to znaczy mają pierwszeństwo przed samochodami. Ma to wszystko sporo sensu.
Kto może jeździć i jak?
Na UWR – każdy. UTO i hulajnogi elektryczne wymagają prawa jazdy kategorii AM, BM, B1 albo karty rowerowej dla osób w wieku od 10 do 18 lat. Pełnoletni mogą śmigać bez żadnych uprawnień. Dzieci poniżej 10 lat nie są jednak pominięte – wolno im korzystać ze sprzętów z napędem w strefie zamieszkania pod opieką osoby dorosłej. Co jednak najważniejsze (według mnie), nie mogą jeździć ludzie pijani. Przepisy mówią o „stanie nietrzeźwości i po użyciu alkoholu”, czyli w praktyce 0,2 promila. Powyżej 0,5 mandat będzie wyższy.
Nie wolno również wozić ładunków (rekord, jaki widziałem, to przewożenie na hulajnodze trzech hulajnóg), zwierząt, oraz innych osób (nagminna praktyka, szczególnie w sobotę późnym wieczorem w okolicach Placu Zbawiciela). Nie pogadamy też przez telefon. Uregulowano również parkowanie hulajnóg – mają one stać wzdłuż chodnika, jak najdalej od jezdni i tylko tam, gdzie nie utrudnia to ruchu pieszego i pozostawia minimum 1,5 miejsca. Koniec z torem przeszkód! Źle zaparkowana hulajnoga może zostać odholowana, za co, podobnie jak za przechowanie, zapłaci właściciel.
Co nowe przepisy dla hulajnóg oznaczają dla rowerzystów?
Poza nieogarniętą „prędkością zbliżoną do prędkości pieszego”, nowe przepisy dla hulajnóg elektrycznych wydają mi się zaskakująco dobre. Przyznaję – nie cieszy mnie perspektywa zapchania ścieżek tłumem wleczących się osób na hulajnogach, deskorolkarzy i elektrowrotkarek. Już sami rowerzyści są na niej dla siebie nawzajem wystarczającym zagrożeniem (to temat na osobny wpis). Wolę jednak taką sytuację niż obecny chaos. Tak, obecny, bo jak na razie (pisane 11 czerwca 2021) absolutnie nic się nie zmieniło, przynajmniej w mojej okolicy. Wprowadzenie przepisów to jedno, ich egzekwowanie to drugie.
Z tego, co udało mi się wyczytać na kilku portalach, kontrole trzeźwości ruszyły i zbierają potężne żniwo. Wspaniale. Narąbałeś się? Weź Ubera. Serio, wieczorem więcej użytkowników hulajnóg jedzie zygzakiem niż prosto. Jazda między nimi przypomina ruchomy tor przeszkód, a ryzykowne wyprzedzenia na milimetry są na porządku dziennym (w ciągu dnia w sumie też). Nie ma też problemu z karaniem osób wiozących ładunek czy inne osoby. Ciekaw jestem, jak będzie z mandatami za złe parkowanie.
Hulajnogi raczej nie zwolnią
Ale co z prędkością? Ostatnio na Puławskiej wyprzedził mnie na hulajnodze chłopak (krótkie spodnie, bez kasku), gdy prowadziłem samochód. Na liczniku miałem 55 km/h. Mam wątpliwości, czy uda się go przekonać do tego, aby nie przekraczał 20 km/h. No bo jak? Fotoradar nie wyłapie człowieka na hulajnodze – to za mały obiekt. Nawet jeśli istnieją modele do tego przystosowane, to Straż Miejska nie ma prawa ich używać. Trzeba by stosować odcinkowy pomiar prędkości albo oddelegować do tego policjantów. Jedno i drugie wydaje mi się mało prawdopodobne (obym się mylił). Na tę chwilę przedstawiciele SM otwarcie przyznają, że nie mają jak egzekwować tego przepisu.
Większość hulajnóg miejskich porusza się sporo wolniej – oscylują w okolicy 30 km/h, ale biorąc pod uwagę, że ich użytkownicy zazwyczaj grzeją na pełnej… mocy, to okazuje się, że przepis jest martwy. Przynajmniej dopóki operatorzy wypożyczalni nie ograniczą prędkości swoich maszyn. A to akurat jest całkiem możliwe, szczególnie że nowelizacja daje spore możliwości ingerencji samorządom.
Moim zdaniem prędkość 20 km/h jest absolutnie nieadekwatna w świetle użycia ścieżki rowerowej. Większość osób na rowerach jedzie przynajmniej trochę szybciej (nie mówię tu o ludziach na szosach). A to oznacza dużo wyprzedzania na wąskich, często krętych ścieżkach. Uważam, że bardziej odpowiedni byłby limit 30 km/h. W końcu jeśli użytkownicy UTO i hulajnóg podlegają podobnym zasadom co rowerzyści, powinni tworzyć z nimi zwarty strumień ruchu.
Nowe przepisy dla hulajnóg to jedno, rozum to drugie
Nowelizacja rozwiązuje część problemów i pozwala mieć nadzieję, że ilość wypadków (szczególnie na chodnikach) będzie się zmniejszać dzięki bezlitosnym mandatom. Nie oduczy jednak chamskich i ryzykownych zachowań. Oczywiście wiem, że nie każdy użytkownik jeździ na takim sprzęcie jak idiota. Tak się jednak jakoś składa, że w ostatnim roku większość sytuacji niebezpiecznych, jakie miałem na drodze lub ścieżce rowerowej, to były próby uniknięcia zderzenia z hulajnogami (na drugim miejscu rowery elektryczne). Jeśli miałbym zgadywać, jaka jest tego przyczyna, obstawiałbym brak doświadczenia połączony z agresywnym i czułym prowadzeniem się hulajnogi (małe kółka, kierownica niemal bezpośrednio nad widelcem). Większość użytkowników nie przesiadła się z rowerów – to osoby, którym zależy na tym, aby szybko i bez wysiłku dotrzeć do celu i niespecjalnie przejmują się innymi użytkownikami drogi. Przedtem przemieszczały się samochodem lub komunikacją miejską. Przy nich hulajnoga czy deskorolka jest przede wszystkim festiwalem swobody. Do tego jeżdżą od bardzo niedawna. Nic dziwnego, że nie wiedzą, jak się zachować.
Wbrew pozorom nie jest to zła wiadomość. Przypomnijcie sobie, jak wyglądała jazda rowerem po mieście jeszcze kilka – kilkanaście lat temu. Zarówno kultura kierowców, jak i cyklistów w tym czasie rewolucyjnie się zmieniła. Tak więc choć nadal klnę, wykonując uniki przed elegancko ubranymi jeźdźcami kucyków na małych kółeczkach, to jestem pełen naiwnego optymizmu, że czas pozwoli im dojrzeć. A dla tych co jeżdżą kulturalnie – jesteście super! Nowe przepisy przysłużą się zarówno nam, jak i wam! Przy odrobinie rozsądku i wyrozumienia zmieścimy się wszyscy.