Choć na pewno staramy się unikać jazdy w deszczu – zarówno ze względów bezpieczeństwa, komfortu, jak i przez niekorzystny wpływ wody na elementy naszego roweru – wcześniej czy później każdego w drodze złapie choć mała mżawka. Pomijając nasz dyskomfort i przemoknięte do suchej nitki ubrania, musimy też pomyśleć o tym, jak może to wpłynąć na nasze bezpieczeństwo na drodze i stan sprzętu.
Jazda rowerem w deszczu, ale bez moknięcia
Rowerzysta podczas jazdy moknie dwa razy: od góry i od dołu. O ile górne źródło wody jest jasne, o tyle od spodu zalewa nas woda rozpryskiwana przez koła. Brak błotników to w takiej sytuacji gwarancja mokrych i pewnie brudnych pleców i nóg. Z tego względu pełne błotniki są wyborem wysoce rekomendowanym, szczególnie do miejskiej jazdy, gdzie kałuż i błota w takich sytuacjach nie da się uniknąć. Sklepy rowerowe oferują zwykle błotniki plastikowe oraz plastikowo-aluminiowe. Obie opcje są lekkie i trwałe (o ile pozostajemy w terenie miejskim). Niektóre modele mają chlapacze, które dodatkowo chronią buty w trakcie przejazdów przez kałuże. Jeśli nie znajdziemy go w zakupionym modelu, możemy skonstruować go samodzielnie, wykorzystując do tego pociętą starą dętkę.
Kompromisowym, ale działającym rozwiązaniem jest tzw. ass saver. Ten krótki plastikowy błotnik montuje się bez narzędzi pod siodełkiem, a można go wozić choćby w torbie czy plecaku, nie zajmuje bowiem więcej miejsca niż kartka a4. Chroni on jednak tylko tyle, ile mówi jego nazwa.
W ten sposób możemy zabezpieczyć się przed przemoczeniem od spodu. Warto też zawsze wozić ze sobą w torbie foliową pelerynę (ponczo), ochraniacze przeciwdeszczowe na buty oraz np. pokrowiec na kask. Nie zaszkodzi mieć je po prostu na wszelki wypadek, a złożone nie zajmą wiele miejsca. Jeśli zostawiamy rower gdzieś na ulicy, warto zawczasu pomyśleć o tym, żeby nie zamokło siodełko. W tym celu możemy najzwyczajniej owinąć je workiem foliowym lub zaopatrzyć się w specjalny przeciwdeszczowy pokrowiec.
Testujemy sprzęt w deszczu
Jeżeli nasz rower nie ma najlepszej jakości osprzętu, na pewno przekonamy się o tym podczas jazdy w deszczu. Przez kontakt z wodą wyjdą na jaw wady wielu zasadniczych elementów, zwłaszcza hamulców i dynama. W niektórych przypadkach mogą zupełnie przestać działać. Jeśli więc planujemy użytkować rower do dojazdu do szkoły, uczelni czy pracy, niezależnie od pogody, warto zainwestować w komponenty odporne na warunki atmosferyczne. Jakie hamulce będą zapewniały bezpieczeństwo w deszczu? Najpopularniejsze typy, czyli cantilevery i V-brake, wykazują spory spadek efektywności po zamoczeniu.
Woda i błoto dostają się między klocki a obręcz koła, przez co hamulce się ślizgają. Dużo lepiej wypada tu kontra (torpedo), której skuteczność w deszczu pozostaje niezmieniona. Poza torpedo, odporne na warunki atmosferyczne są też inne hamulce nożne używane w przerzutkach wewnętrznych oraz droższe hamulce bębnowe, rolkowe. Najbardziej niezawodne są jednak tarczówki, szczególnie hydrauliczne, Wewnętrzne dynamo w piaście również działa bez względu na warunki atmosferyczne. Co istotne, „wewnętrzne” komponenty roweru, jak przerzutki czy hamulce, są bardziej odporne na warunki atmosferyczne, niż tego typu części montowane na zewnątrz.
Oprócz jakości podzespołów, w czasie deszczu istotne są też opony. Zwłaszcza w kontakcie z mokrą, a więc śliską nawierzchnią. Węższe opony łatwiej wpadają w poślizg, jednak bez względu na ich szerokość, należy unikać gwałtownego hamowania, które mogłoby zablokować koło. Na takie sytuacje narażeni są zwłaszcza rowerzyści korzystający z mechanicznych hamulców tarczowych, które co prawda są skuteczne, jednak trudniej w nich o modulację hamowania. Z uwagi na ryzyko zablokowania koła, w czasie deszczu powinniśmy też unikać gwałtownego hamowania kołem przednim. Opony bez bieżnika także nam nie pomogą.
Warto też pamiętać o gęstszym oleju do łańcucha na deszcz i śnieg. Zapewni lepszą jakość jazdy i uchroni łańcuch przed rdzą, jeśli tylko będziemy go uzupełniać regularnie.
Jazda rowerem w deszczu wymaga odpowiedniej techniki!
Sprawa wydawałoby się, oczywista – kiedy pada, na drodze powstają kałuże. Pozornie to błahy problem, bo wystarczy redukcja prędkości ograniczająca rozbryzg wody i można pokonać taką „przeszkodę”. Niestety nie możemy przewidzieć tego, co taka kałuża skrywa. Woda czasem zalewa pewne przeszkody, od niewielkich, jak kamienie, przez wyrwy, kończąc na otwartych studzienkach kanalizacyjnych. Dlatego, jeśli to możliwe, lepiej wymijać kałuże. Niebezpieczne okazują się również mokre krawężniki, szyny tramwajowe oraz korzenie. Nawet lekko zmoczone stają się niebezpiecznie śliskie. Jeśli nie da się ich ominąć, należy przejechać przez nie pod możliwie prostym kątem – najlepiej prostopadle.
Należy również pamiętać, że w czasie deszczowej pogody widoczność jest ograniczona. Strugi deszczu, rozbryzgujące kałuże, mgła, szybciej zapadający zmrok oraz odbijające się w mokrej jezdni światła powodują, że kierowcom trudniej zauważyć rowerzystów na drodze. Właśnie dlatego tak istotne jest zakładanie kolorowych ubrań (najlepiej żółtych czy pomarańczowych). Najbezpieczniej mieć wtedy również zapalone światła (nawet w ciągu dnia). Warto też założyć na ręce, nogi czy ramę roweru opaski odblaskowe, które podczas złej pogody mogą uratować nam życie. Jeżeli w czasie deszczu jezdnia wydaje się nam niebezpieczna, możemy skorzystać z odpowiedniego przepisu Prawa o ruchu drogowym. Mówi on o tym, że rowerzyści mają prawo korzystać z chodnika lub drogi dla pieszych w przypadku, gdy „warunki pogodowe zagrażają bezpieczeństwu rowerzysty na jezdni (śnieg, silny wiatr, ulewa, gołoledź, gęsta mgła)”. Jazda rowerem w deszczu zawsze wiąże się z pewnym ryzykiem, dlatego przede wszystkim należy jechać płynnie i przewidywalnie dla innych.