Listy typu najgorsze/najbardziej znienawidzone są o wiele łatwiejsze niż zestawienia najlepszych produktów. Prosto jest hejtować i przychodzi to naturalnie – zapamiętujemy to, co nas zirytowało lub zniesmaczyło i nie trzeba dużo myśleć, żeby opisać, dlaczego dana rzecz zasłużyła na miejsce wśród sobie podobnych. Była tu już lista najlepszych rowerowych innowacji, a teraz czas na jej przeciwieństwo. Najgorsze produkty rowerowe – bezsensowne, niebezpieczne lub ciekawe, ale sprawiające zawód. A wszystko to absolutnie subiektywne, więc zapraszam do kłócenia się i obrony dzisiejszych bohaterów, jeśli z czymś się nie zgadzacie!
Żelowa nakładka na siodło
Hit sprzedaży Decathlonu, o który nieustannie pytają klienci poszukujący ulgi od niewygodnego siodełka. Zaciskany worek z żelową wkładką wydaje się sensownym, a przede wszystkim tanim rozwiązaniem. Tyle że nie działa. Nie trzyma się odpowiednio siodła, w związku z czym lata luźno na wszystkie strony i powoduje obtarcia. Niestety, czasem nie obejdzie się bez wymiany siodła – to bardzo indywidualny element. Inna sprawa, że równie często wystarczy je odpowiednio ustawić.
Przedłużka rury sterowej A-Head
Rozumiem, że niemożliwość łatwego i radykalnego podniesienia mostka może frustrować. Przy klasycznych sterach nie było to problemem, no chyba że ktoś zupełnie lekceważył ograniczenia i tracił zęby przez zbyt wysunięty z rury sterowej mostek. Jak rozwiązać ten problem we współczesnych rowerach? Oczywiście przedłużką. I o ile poza paskudnym wyglądem ma ona jakiś sens w przypadku krótko (ale nie za krótko) przyciętej rury sterowej na przykład w trekkingu, to zazwyczaj widzi się je w formie wysokiej wieży na rowerze MTB zaprojektowanym do pochylonej sylwetki. W efekcie otrzymujemy rower, który jest nie tylko niewygodny, ale też źle się prowadzi. Niestety nieodpowiednie dobranie typu roweru do zastosowań i oczekiwań to wciąż powszechny problem.
Składany mostek
Najgorsze produkty rowerowe wynikają najczęściej z dobrych intencji i „olśniewająych” pomysłów. Sam kiedyś miałem tak mało miejsca w mieszkaniu, że aby powiesić rower, za każdym razem musiałem luzować mostek i skręcać kierownicę. Ktoś widocznie zmierzył się z tym samym problemem i pomyślał, że rozwiąże go specjalny, obrotowy mostek. Spotkałem to rozwiązanie raz i było okropne – mostek był drogi, ciężki i miał luzy. Teraz szybkie googlowanie pokazało, że kilka osób wpadło na to niezależnie, jednak zawsze efektem jest inżynieryjny potworek. To już chyba lepiej obracać mostek i przy okazji kontrolować luzy na sterach.
Ledowe i odblaskowe nakładki na szprychy
Ja wiem, że problem widoczności rowerzystów z boku to poważna sprawa. Rewolucją miały tu być proste odblaskowe nakładki, które wciska się na pojedyncze szprychy. I rzeczywiście, efekt w nocy jest świetny. Niestety nie trwa to długo – nakładki błyskawicznie zbierają brud, a ich doczyszczenie jest prawdziwym koszmarem. Z ledowymi modułami problem jest podobny, a do tego większość z nich jest ciężka i powoduje odczuwalne wibracje niewyważonego koła. Raczej okazjonalny bajer niż użyteczne wyposażenie.
Noski
Najgorsze produkty rowerowe wcale nie musiały być najgorsze zawsze. Przez dziesiątki lat noski były obowiązkowym wyposażeniem szosy pozwalającym na maksymalnie efektywne pedałowanie. Na torze nadal są w cenie. Ale powiedzmy sobie szczerze – do użytku na ulicy po dociągnięciu pasków są hipsterskim pomysłem na samobójstwo. Niech żyją pedały zatrzaskowe!
Śmigła inne niż karbonowe
Aero! Trzy karbonowe szprychy o płynnych liniach albo kanciaste Spinergy niszczą wszelkie mierniki bycia cool. Na przełomie wieków szybko to zauważono, ale poradzono sobie z problemem drogiego materiału – przecież można robić takie koła z metalu. Masowo trafiały do marketowych rowerów górskich, windując ich wagę, a ostatnio zaliczyły powrót do tanich single speedów i fixów z Allegro. Obrzydliwie ciężkie koło, którego nie da się wycentrować? Ekstra!
Tanie fulle to najgorsze produkty rowerowe
Śmigła przypomniały mi o koszmarze z dzieciństwa, czyli rowerze z pełną amortyzacją z Auchan. Wzorowane na Cannodale’u stalowe ramy ważyły tonę, miały obrzydliwe luzy wszędzie i niejednokrotnie łamały się pod dziećmi. Ale ten problem jest szerszy. Aby full działał, jak trzeba, rama musi być wykonana dokładnie, a cały układ wahacza łożyskowany. A to kosztuje. Do tego dodajmy jeszcze sensowne amortyzatory i nagle okazuje się, że wyszliśmy poza budżet podstawowego roweru górskiego, a nie mamy jeszcze kół, wsporników i osprzętu. Efekt jest taki, że rowerach tego typu poniżej 8000 zł pełno widocznych oszczędności na osprzęcie – amortyzatory SunTour’a i 9-rzędowe napędy nie są tu niczym nadzwyczajnym. Poniżej 6000 zł kompromisy jakościowe często są tak duże, że zalety pełnej amortyzacji przestają mieć sens – otrzymujemy albo rower zwyczajnie tandetny, albo obrzydliwie ciężki i rozklekotany. Bez sensu.
A jakie są najgorsze produkty rowerowe według Ciebie?
Zdjęcie główne: julian correa
Bardzo ciekawe i całkiem „obiektywne” obserwacje gdyby nie jeden drobny fakt. W d…. bierze Decathlon i pośrednio jego mamusie Auchan. Jedyni cytowani ! Rozumiem teraz chlodne i bardzo nieprzyjemne przyjęcie na Skolimowskiej gdy pewnego dnia zgłosiłem się z problemem ciągłego braku powietrza w kołach mojego roweru kupionego w D….. Ewidentnie niska jakość opon! Tak mnie poinformowano. Czy mogę u was zamówić coś porządnego, cena nie gra roli? Nie ! i było po rozmowie . Wymieniono mi dętkę, nie dokręcono koła… Więcej do was koledzy już nie przyjadę.