Pierwsza grupa dedykowana stricte do Graveli na dobre zadomowiła się już na rynku. Wbrew czarnowidztwu niektórych nie pozostała ciekawostką i znalazła się na obowiązkowym wyposażeniu każdego większego producenta. To zasługa nie tylko potęgi Shimano – napęd GRX to po prostu bardzo dobry osprzęt. Nie tak efektowny, jak propozycje od SRAMa ani odjechany jak 13-biegowe Campagnolo Ekar, ale za to bezbłędnie działający w sposób, który zadowoli większość użytkowników. Czy nie jest to sekret sukcesu marki? Japończycy od jakiegoś czasu przestali wyznaczać trendy i można śmiało powiedzieć, że GRX jest srogo spóźniony. To jednak raczej strata firmy, która przegrała sporo potencjalnych klientów. Shimano jednak wie, że zawsze znajdą się rzesze kolejnych. Przynajmniej jeszcze przez jakiś czas.
Kupujesz Shimano dlatego, że możesz na nim polegać – to nie impreza w akademiku, ale lampka sprawdzonego wina. Nie grozi kacem. Przyjrzymy się dziś wszystkim wcieleniom Shimano GRX, co jak sądzę, pomoże wyjaśnić kilka wątpliwości. A przy okazji może zachęci do dyskusji?
Shimano GRX – grupa czy grupy?
Shimano nigdy nie wykazywało się fantazją w nazywaniu produktów. Nawiasem mówiąc, obecne nazewnictwo grup to i tak postęp w stosunku do poprzedniej nomenklatury liczbowej, której pozostałością jest 105. Jednak napęd GRX to nowa jakość w zdezorientowaniu konsumenta. A to dlatego, że obejmuje cztery zróżnicowane zestawy komponentów. Wygląda to tak:
- Shimano GRX RX400 to podstawowa grupa na poziomie Tiagry, dostępna tylko w konfiguracji 2×10.
- RX600, czyli odpowiednik 105, dostępny w wersji 1×11 oraz 2×11.
- RX800 – lżejsza i doprawiona kilkoma znaczącymi technologiami wersja. Poziom Ultegry. 1×11 i 2×11.
- RX815, a więc wersja Di2 (elektroniczna), obejmująca przerzutki i klamkomanetki znacznie różniące się od RX800, nie tylko ze względu na brak linek.
Nadążacie? Ale to nie wszystko, bo w ramach grupy RX600 dostępna jest korba RX600-10, która pasuje tylko do… niższej grupy RX400. A przerzutki mechaniczne do obu mechanicznych 11-rzędowych grup są wspólne. To ma sens… Są jednak plusy. Nie istnieje kaseta Shimano GRX ani analogiczny łańcuch – te elementy zapożycza się z istniejących grup MTB i szosowych. Tak samo wygląda rzecz z suportami, tarczami hamulcowymi, piastami i pedałami. Dodatkowo wiele elementów zaprojektowano tak, aby łączyć je bez problemu z innymi grupami (wyjątkiem są korby i przednie przerzutki ze względu na nietypową linię łańcucha, pozwalającą na zastosowanie szerszych opon).
Napęd GRX – elementy wspólne
Istnieją właściwie dwa. Pierwszy to koła. Nowoczesne, szerokie (21,6 mm) i oczywiście bezdętkowe. Co zapewne zainteresuje trochę osób, dostępne także w rozmiarze 650B, który pozwoli na montaż bardzo szerokich opon. Jak to przy Shimano, nie są specjalnie lekkie, ale za to pancerne i proste w serwisie. Mnie przekonują, ale hitem raczej nie zostaną. Druga propozycja to rzecz znacznie ciekawsza. Klamki przełajowe, montowane blisko mostka, pozwalające hamować nawet w płaskim chwycie. Napęd GRX nie przewiduje hamulców mechanicznych, a w przypadku hydrauliki czegoś takiego jeszcze nie było. Układ działa świetnie, dodatkowe klamki nie wpływają na jakość pracy głównych. Znacząca poprawa wygody oraz bezpieczeństwa – absolutnie warto! W końcu hydraulika to specjalność japońskiego producenta.
Co jeszcze łączy grupy GRX? Sposób pracy jakże typowy dla Shimano. Wszystko chodzi płynnie i lekko, ale wyraźnie. Kto spodziewa się bardziej twardego i głośnego charakteru znanego z produktów amerykańskiej konkurencji, ten srogo się zawiedzie. A takie oczekiwania nie są wcale bezpodstawne – wystarczy choćby przejechać się na nowym XTR’e.
Wersja budżetowa, czyli 2×10
Co tutaj dostajemy? Taką trochę hydrauliczną Tiagrę ze sprzęgłem w tylnej przerzutce i przełożeniami do jazdy w terenie. Co jest w sumie świetną rekomendacją. Korba 46-30 sparowana z kasetą 11-36 to absolutnie wystarczający zestaw dla większości amatorów (a to przecież grupa docelowa rynku graveli). Co ciekawe daje też możliwość osiągnięcia najbardziej miękkiego przełożenia, jakie oferuje całą gama GRX. Co zwraca uwagę na największą według mnie jej bolączkę, czyli brak dziesięciozębowej koronki. Wspomniana wcześniej tylna przerzutka mocno przypomina konstrukcje MTB. To plus, podobnie jak mechanizm regulacji napięcia linki w przedniej. Hydrauliczne hamulce zapewniają świetną modulację i siłę hamowania – nie ma wstydu.
11 rzędowy napęd GRX
Wszystko jest oczywiście lżejsze, a jakość zmiany biegów się poprawia, nie ma tu jednak rewolucji. To jeden bieg więcej, ale przede wszystkim opcja pozbycia się przedniej przerzutki.
Ten tańszy
Shimano GRX RX600 to w porównaniu do bazowej wersji lepiej wykonane i przyjemniejsze w dotyku oraz użyciu klamkomanetki. Uwaga należy się także tylnej przerzutce (dostępnej w dwóch wersjach zależnie od tego, czy zdecydujemy się na biegi z przodu). Podobieństwa do wypuszczonej nieco wcześniej przełajowej wariacji Ultegry – RX800 są więcej niż wyraźne. Pantograf z rozpinanym sprzęgłem (warto to robić tylko przy zdjęciu koła) i konstrukcja mocno schowana pod ramą. To ostatnie znacząco zmniejsza prawdopodobieństwo uszkodzenia w terenie. Hamulce są niemal takie same. Ceramiczne tłoczki w porównaniu do żywicznych w RX400 nie zmienią wiele, ale to jedna z wielu drobnych różnic. Płacisz więcej nie tylko za duże rzeczy, ale przede wszystkim jakość.
Ten lepszy
Napęd GRX RX800. Znowu kilka gramów mniej, między innymi dzięki korbie wykonanej w technologii HollowTech II z pustymi w środku ramionami. Dostajemy też większy wybór, jeśli chodzi przełożenia – o ile tańsza jednorzędowa korba występuje tylko z zębatką 40T, tak tu możemy wybrać też 42T. W wersji dwurzędowej dostajemy też o jeden ząb różnicy więcej między tarczami. Tylko tu znajdziemy też klamkomanetkę obsługującą sztycę z dropperem. To jednak raczej pierdoły.
Zastanawiacie się pewnie, czy istnieje jakiekolwiek uzasadnienie dla kupna tej wersji. Otóż tak. I to bardzo dobre. Klamkomanetki wyposażono w znany z hamulców MTB Shimano mechanizm Sevro Wave Action. To nieliniowe przełożenie siły hamowania – początek ruchu klamki to szybkie zbliżenie klocków do tarczy, a im mocniej przyciskamy, tym większa siła ściskania. Ważniejszy jest jednak zastosowany tu „free stroke” czyli regulacja odległości położenia spoczynkowego klocków do kontaktu z tarczą. Pozwala na ustawienie idealnego momentu kontaktu (ja na przykład lubię bardzo ostrą i wyraźną reakcję). Kto używał kiedyś magicznego pokrętła na wyższych modelach MTB, ten wie, jak dużo ono daje.
Shimano GRX Di2
Elektroniczne przerzutki są super. Tu również nie ma zaskoczenia. Warto się zastanowić nad nimi, jeśli interesuje Cię napęd GRX 2×11 i intensywna jazda zimą. Wiadomo, jak łatwo unieruchomić przednią przerzutkę kulą śniegu i błota. Rower bez linek to coś pięknego, przede wszystkim pod kątem niezawodności. Należy przy tym zaznaczyć, że mamy tu kolejny update ergonomii klamkomanetek. Wielu użytkowników uważa je za dużo wygodniejsze od mechanicznej wersji. Ze swojej strony dodam, że wyglądają fenomenalnie. Mają też dodatkowe przyciski do obsługi Garmina – wygodne szczególnie w terenie. W połączeniu z systemem automatycznej zmiany biegów przedniej przerzutki (jeśli ją mamy) i dodatkowym triggerami komfort użytkowania znacząco wzrasta. Szczególnie jeśli mamy zmarznięte ręce.
Napęd GRX – który wybrać?
Oczywiście Di2 to największy sztos, ale też odpowiednio kosztuje. Dla mnie najrozsądniejsza jest bazowa wersja RX400 i „ta wzmocniona” RX800. Pierwsza to po prostu dobry, zbalansowany osprzęt bez większych wad, oferujący to, czego potrzebuje większość osób zainteresowanych jazdą wyprawową lub gravelem jako rowerem do wszystkiego. RX800 to za to sporo niewidocznych na pierwszy rzut oka, ale znaczących ulepszeń, przede wszystkim w kontekście hamulców. W tym świetle RX600 oferuje przede wszystkim napęd 1×11, ale trzeba do niego sowicie dopłacić. Sądzę, że lepiej wysupłać dodatkowych kilka złotych i nie bawić się w półśrodki.