Nasze punkty:   Warszawa Zdziechowskiego   Warszawa Skolimowska   Wrocław Polaka

Wyniki wyszukiwania

To jeden z najdziwniejszych pomysłów japońskiego giganta, porównywalny chyba tylko z pneumatyczną grupą Airlines. W latach osiemdziesiątych Shimano ugruntowało swoją pozycję hegemona branży, ale sytuacja nadal była rozwojowa. Powoli zaczynało się szaleństwo związane z MTB, szosa coraz bardziej zaczynała być kojarzona z kolarzami starszej daty. I dlatego pojawił się pomysł, aby stworzyć topową grupę, ale przeznaczoną nie dla sportowców, jak Dura-Ace, ale dla „młodych, zamożnych ludzi chcących wzbogacić swoje życie”. Miała być nie tylko zaawansowana technologiczne i lekka, ale także „wyglądać jak biżuteria”. Stylistyka stała na równi z osiągami. W 1987 roku Shimano Sante wjechało na salony – nazwa to francuski toast, zwyczajnie: „Zdrowie!”. Przekonuje Was to? Klientów także nie przekonało. Co nie znaczy, że było bez znaczenia.

Shimano Sante – kto zacz?

Grupa była lokowana między 600 (przechrzczoną jakiś czas potem na Ultegrę), a Dura-Ace. Technologicznie bliższa tej drugiej, a do tego od niej lżejsza. Jako pierwsza obsługiwała też 7 indeksowanych biegów. Zadbano o szczegóły – ceramiczne ślizgi w kółkach przerzutki, owalne zębatki biopace, nowoczesny system regulacji, przycisk do zwalniania hamulców na klamkach, a kształty są wyraźnie inspirowane aerodynamicznymi eksperymentami firmy z początku dekady. To była zdecydowanie topowa półka. Kultura pracy była prawdziwym skokiem w stosunku do poprzednich produktów Shimano – użytkownicy chwalą przede wszystkim bezgłośność. Rzecz jednak rozbiła się o wygląd.

Korba Shimano Sante
Tyle detali w prostej korbie!

Shimano Sante jest… piękne?

Kocham lata osiemdziesiąte za ich kiczowate kolory (szczególnie turkusy i fiolety), kanciaste linie, synthwave, wysuwane światła w samochodach i bezgłówkowe basy. Shimano Sante jest tego zupełnym przeciwieństwem. Widać, jak bardzo chciano uciec z epoki neonowej przaśności w „wysublimowaną elegancję”. Efekt jest dość dyskusyjny. Bez wątpienia poszczególne elementy są pięknie wykończone. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że ktoś tu przedobrzył. Różne odcienie srebra i szarości to kontrastują, to zlewają się z białym perłowym lakierem. Do tego założeniem projektantów było uzyskanie jak najgładszych linii, stąd tam, gdzie się dało, zamaskowano śruby i nakrętki. Spójrzcie choćby na łączenie blatów z korbą albo stery! Są wspaniałe! Żeby było lepiej, lakier to bardzo wytrzymała emalia, więc trzeba się było mocno postarać, aby go zniszczyć. Praktycznie wszystkie linie były zaokrąglone, była to więc absolutna awangarda. Shimano Sante, gdyby mogło, nosiłoby żabot i mówiło wszystkim, jak drogie wino ma w kieliszku. Wcale nie kojarzy mi się to z Campagnolo.

Shimano Sante
Absolutnie najlepsze zdjęcie promocyjne ever.

Efekt nie zaskakuje – sprzedaż była tak żałosna, że malowanego arystokratę wyrzucono z katalogów już po roku. Na ironię zakrawa fakt, że Sante zupełnie się nie zestarzało (w przeciwieństwie do tapirowanych fryzur, pop metalu i samochodów projektowanych przy pomocy ekierki). Nadal jest dziwne, nadal szalenie trudno jest na nim zbudować dobrze wyglądający rower. Bez zmian stara się krzyczeć: „mój właściciel jest snobem!” Ale bez wątpienia jest niezwykle oryginalne.

Piasty Shimano Sante
No błagam. To najpiękniejsze piasty w historii! Zdjęcie z Ebaya. Użytkownik: bicyclists_retreat.

Może i sprzedaż nie pykła, ale Sante swoje zrobiło

Na rynku Shimano Sante nie zamieszało, ale było ważnym krokiem dla Shimano. Przede wszystkim był to postęp w stylistyce, który wyznaczył trend dla przyszłych grup szosowych. Spójrzcie na osprzęt Shimano z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych – poza bardziej „normalnymi” kolorami to odbicie Sante. Widać także mocne oddzielenie od bardziej kwaśnego odważnego designu grup MTB, które zaczęło zanikać dopiero kilka lat temu. Dodajmy do tego nowe rozwiązania techniczne, a mamy milowy krok w historii rozwoju technologii rowerowej. Ale wiecie, co jest najlepsze? Sante można kupić dziś we wcale niezłych cenach, biorąc pod uwagę jego jednostkowe występowanie. Ogłaszam więc z alarm inwestycyjny – śmiem sądzić, że ceny za dziwny pomysł niebawem pójdą ostro w górę. A gdy kiedyś będę obrzydliwie bogaty i postanowię zamówić u Rychtarskiego ramę na złoconych mufach, to wybór osprzętu nie będzie problemem. Toast za Sante!

Przerzutka Shimano Sante
Mogę się śmiać z pompy tych części, a i tak pragnę każdego elementu. Zdjęcie z velobase.com

Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony Shimano, chyba że podpisano inaczej.

Kategorie: Blog
Tagi:
Kliknij aby ocenić ten wpis
[Suma: 0 Średnia: 0]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *