Nasze punkty:   Warszawa Zdziechowskiego   Warszawa Skolimowska   Wrocław Polaka

Wyniki wyszukiwania

Jazda na rowerze zimą jest, jakby nie patrzeć, pewnym wyzwaniem. Problemy napotyka zarówno czynnik techniczny, to jest rower jak i czynnik ludzki zwany rowerzystą. Jak dobrać odpowiedni ubiór, aby ochronić się przed wciskającym się zimnem i jednocześnie nie popłynąć w skafandrze? Na rynku jest wiele produktów, a każdy producent twierdzi, że to właśnie jego są tymi niezastąpionymi. My jednak wolimy opierać się na konkretnych testach, dlatego przedstawiamy krótki opis kilku produktów, które solidnie sprawdził Krzysztof Najder, jeden z założycieli Antymaterii.

Na złą pogodę – getry

Kiedy jest mokro lub bardzo zimno, fantastycznym patentem ochronnym są getry (overshoes) chroniące buty i dolną część nogi – zwłaszcza wtedy, gdy jeździmy bez przedniego błotnika.

Większość sprzedawanych w sklepach rowerowych getrów jest w codziennej, niezawodowej jeździe miejskiej bezużyteczna, bo numeracją i krojem przystosowane są do butów rowerowych, a nie zwykłych i sięgają niewiele wyżej niż do kostki. Natomiast  getry turystyczne są na ogół ze zbyt grubego materiału, a poza tym nie zakrywają dolnej części buta.

Przez trzy sezony używałem getrów GORE BIKE WEAR CITY IV. Byłem zadowolony – numeracja była właściwa, wchodziły bez trudu na moje  codzienne buty i były rzeczywiście nieprzemakalne. Wadą była przede wszystkim wysoka cena (ok. 67 euro) oraz niezbyt wygodne rzepy z tyłu. Ponadto  ich część przy podeszwie zaskakująco szybko się przecierała.

W tym sezonie kupiłem inny model – VAUDE GAITER LONG, przede wszystkim ze względu na dużo niższą cenę (ok. 25 euro np. w rosebikes.com). Miła niespodzianka – okazały się nie tylko tańsze, ale też dużo lepsze! Mają o wiele wygodniejszy krój, są wyższe, lżejsze i łatwiejsze do założenia. Ich duże powierzchnie odblaskowe powodują, mam nadzieję, że lepiej mnie widać. Nie wiem jeszcze, jak z odpornością na przecieranie, ale na razie nie widzę na nich uszkodzeń. Super!

Getry

 

Na złą pogodę – rękawice

Przy temperaturach poniżej zera nic nie psuje humoru bardziej niż marznące ręce. Co gorsza, bardzo trudno temu zarazić, bowiem większość rękawic na rynku nie spełnia swojego zadania w naprawdę niskich temperaturach. Z bardzo wielu modeli, które miałem okazję wypróbować, tylko dwa nadają się moim zdaniem do polecenia: niemieckie Chiba Hotliner Electro oraz (warunkowo) angielskie Sealzkinz Handle Bar Mittens.

SEALZKINZ HANDLE BAR MITTENS (ok. 45 euro na wiggle.com) często goszczą na pierwszych miejscach międzynarodowych rankingów na najcieplejszą  rękawicę  rowerową. Są trójpalczaste (“lobster gloves”), mają stosunkowo grubą warstwę  izolacji Primaloft, dobrze dobrany antypoślizgowy materiał na spodniej części dłoni i frotkę to wycierania cieknącego nosa na kciuku. Jeśli chodzi o izolację, rzeczywiście nadają się moim zdaniem do dłuższej jazdy przy temperaturach w okolicy zera stopni, co daje im przewagę nad podobnymi, ale z reguły żałośnie zbyt cienkimi rękawicami w rodzaju Gore Bike Wear Road Thermal Lobster Windstoppers (ok. 70 euro na rosebikes.de). Sealzkinz Mittens mają jednakże parę irytujących wad: za krótki mankiet; niewystarczająca warstwa wiatrochronowa; przemieszczająca się na chwycie izolacja; rzep mankietu wszyty gryzącą częścią do góry, co powoduje, że ciągle zaczepia o ubranie lub rzeczy w torbie. Ostatnia niedoróbka da się na szczęście  usunąć, bo rzep można skrócić, tak by nie wystawał poza pasek ściągający. Sealzkins HBMs są dalekie od ideału i fakt, że tak często zbierają doskonałe opinie, wskazuje na niewielką konkurencję w segmencie. Tym niemniej rzeczywiście są to w miarę ciepłe rękawice przystosowane do jazdy rowerowej!

Gdy jest bardzo zimno

Przy temperaturach wyraźnie minusowych dłuższa, komfortowa jazda wymaga moim zdaniem użycia rękawic podgrzewanych elektrycznie. W tym sezonie próbowałem już trzech modeli i tylko jeden mogę polecić – niemieckie CHIBA HOTLINER ELECTRO (bardzo korzystna cena ok. 670 zł na polskim flypoint.eu w porównaniu np. z ok. 230 euro na rosebikes.com). To pięciopalczaste rękawice z grubą warstwą izolacji Eurotex, neoprenowym wierzchem i syntetycznymi spodami wzmocnionymi skórą. Użyte materiały powodują, że rękawice są zaskakująco lekkie, miękkie i z bardzo pewnym chwytem. Elektryczna grzałka obejmuje wszystkie pięć palców (to wcale nie jest oczywiste – w innych rękawicach kciuk bywa pomijany). Baterie Li-Jo w bardzo długimi i wygodnym mankiecie dają 3-5 godz. ciepła w zależności od ustawienia. Wyłącznik na wierzchu dłoni bez trudu obsłużymy bez zdejmowania rękawic, Jest to oczywiście drogi produkt, ale wystarczy jeden dzień użycia czegoś bardziej przystępnego  (Blazewear Powermax, ok. 65 euro na amazon.co.uk) by zrozumieć, za co zapłaciliśmy. Dla użytkowników smartfonów  łatki do obsługi ekranów dotykowych na palcu wskazującym i kciuku prawej ręki.

rękawice

Przy ostrzejszych mrozach polecam ponadto zakładanie na spód cienkich rękawiczek jedwabnych lub syntetycznych (np. Lafuma Silk, za ok. 60 zł w sklepach turystycznych). Będzie cieplej, a ponadto po zdjęciu zewnętrznych rękawic nadal będziemy mieli na rękach ochronę i nie przymarzniemy do zamknięcia rowerowego.

Tekst: Krzysztof Najder

 

 

Kliknij aby ocenić ten wpis
[Suma: 0 Średnia: 0]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *