Rok 1919 w Europie trudno było nazwać spokojnym w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Chociaż największa do tej pory wojna się zakończyła, przez kontynent przewalały się niepokoje społeczne, choroby i fale przestępczości. Włochy nie były wyjątkiem- kraj był zrujnowany i zadłużony, poległo 600 tysięcy obywateli, a bezrobocie stało się czynnikiem sprzyjającym narodzinom faszyzmu. Wydawałaby się, że tworzenie biznesu w takich warunkach będzie niemożliwością lub szaleństwem.
Komuś rurkę?
I tu na scenę wkracza pan Angelo Luigi Colombo. Jest młody (ma wtedy 27 lat), pełen energii, przy stali pracuje od dwunastego roku życia. Szybko zauważa, że jeśli sam się nie weźmie za produkcję, to raczej nie zarobi kokosów. Zakłada firmę o niezbyt wymyślnej nazwie A. L. Colombo i tworzy głównie rurki na kierownice, sztyce, no i oczywiście ramy. Części te są wysyłane bezpośrednio do włoskich manufaktur jak choćby Bianchi. A ponieważ robi to dobrze, firma zaczyna rozszerzać działalność. W 1927 roku pomaga przy tworzeniu samolotu, który jako pierwszy przeleci nad Atlantykiem, a jemu zapewni kontrakty z branży lotniczej. Jego rur używa się głównie do montażu silników. W 1930 roku rozpoczyna się produkcja podwójnie cieniowanych rurek, wtedy też po raz pierwszy pojawia się nazwa Columbus, a w 1931 instaluje narzędzia, które pozwolą wytwarzać rury bezszwowe, co pozwoli na tworzenie wysokiej klasy materiału do ram rowerowych i motocyklowych. W 35 Angelo rozpoczyna współpracę z mediolańską Politechniką, a jego syn Gilberto projektuje zawieszenia dla Ferrari, Lancii i Maseratti, oczywiście używając rurek sygnowanych własnym nazwiskiem. Doświadczenia zdobyte w branży motoryzacyjnej lata później zostaną przeniesione do rowerów.
„Ciekowość prowadzi do wiedzy”
Konkurencja jednak nie spała, a był nią przede wszystkim Angielski potentat Reynolds. W 35 roku wypuścił rewolucyjny model 531, ciągniony na zimno, oparty na manganowo-molibdenowym stopie i lżejszy niż wszystko do tej pory. Przez kolejnych kilkadziesiąt lat używano ich w rowerach, w samolotach i chyba wszystkim, co się porusza. Znajdziecie je w Jaguarze E-type, myśliwcu Spitfire, albo moim Raleigh’u Gran Course z połowy lat osiemdziesiątych. Nie zdziwiłbym się, gdyby pakowali to do czołgów. Oczywiście jedynym człowiekiem, który nie podzielał zachwytu świata nad wynalazkiem Anglików, był Angelo Colombo. Jako odpowiedź przygotował nowy stop. Cyclex był stalą chromowo-molibdenową i spełnił swoje zadanie. Świetne właściwości uzyskiwano formowaniem przez zgniot. Był lekki, wytrzymały i odporny na przegrzewanie. To pozwoliło na wytwarzanie wielu modeli rurek do specyficznych zastosowań lubianych przez budowniczych ram i równą walkę na rynku. Co ciekawe, w latach trzydziestych i czterdziestych marka z Mediolanu zyskała sławę przede wszystkim dzięki zupełnie innej branży, zupełnie niezwiązanej z szybkością.
Bauhaus + Columbus = sukces
Obrotny Angelo skrzyknął się z Marcelem Brauerem, którego nazwisko już wtedy było rozpoznawalne i obaj panowie zaczęli działać. Eleganckie, lekkie rurki włoskiego przedsiębiorcy były jakby stworzone do wprowadzenia w życie idei Bauhausu. Inni projektanci, szczególnie rodacy Colombo zaczęli projektować dla niego kształty, które potem przeradzały się w niezwykłe meble. Szybko stały się one pożądanym elementem wyposażenia domów, biur czy nawet szkół (w końcu jesteśmy we Włoszech).
Lżej się już nie da?
Produkty do rowerów jednak nadal udoskonalano, tworzono nowe stopy, eksperymentowano z różnymi stopniami cieniowania. Nawet kolarze z wysp brytyjskich pragnęli rowerów z włoskiej stali ze względu na świetne właściwości jezdne i… nutę egzotyki, jaką dawała naklejka z gołębiem. Włosi wiedzieli jak sprawić, aby ich produkt stał się obiektem pożądania. Wymierne sukcesy w sporcie były niezaprzeczalne. Eksperymenty z coraz cieńszymi ściankami doprowadziły do granic wytrzymałości materiału (okazjonalnie je przekraczając). Ścianka ramy, na której w 1972 roku Eddy Merckx pobił rekord świata w jeździe godzinnej, miała w najcieńszym miejscu pół milimetra grubości! Ważyła wraz z widelcem i rurą sterową 1610g. Stal.1972. To robiło wrażenie i choć taka rama nie nadawała się na Paris-Rubaix, to już modele oparte na linii SP dowoziły do mety zwycięzców tego wyścigu, zapewniając niebywałą na tamte czasy wytrzymałość i (względny) komfort.
Mniej więcej w tym samym czasie pojawił się najbardziej charakterystyczny element wszystkich rowerowych rurek Columbusa z tego okresu. Rura sterowa ze śrubowym żebrowaniem w miejscu łączenia z koroną widelca. To znacząco zwiększało wytrzymałość i sztywność konstrukcji w newralgicznym miejscu bez znaczącego podniesienia wagi. Rozwiązanie sprawdziło się tak dobrze, że wkrótce zastosowano je także w mufach suportowych, a także na końcu wszystkich rurek zestawu SLX. Popularnie nazywany super-cieniowanym, SLX był wówczas topowym produktem w ofercie marki Columbus.
Columbus – tylko rowery
W roku 1977 Antonio Colombo, syn założyciela marki rezygnuje z fotela prezesa A. L. Colombo na rzecz prowadzenia Columbusa, który staje się niezależną firmą skupiającą się wyłącznie na branży rowerowej. Wkrótce potem dokonuje ciekawego zakupu. Była nim włoska firma Cinelli i tak się składało, że robiła mufy. Tu rurki, tam mufy… ma to sens. A że Antonio był nie w ciemię bity, to dbał nie tylko o doskonałe właściwości techniczne swoich produktów, ale też o design i reklamę. Na lata osiemdziesiąte przypada okres dominacji grup oversize’owych MAX i miniMAX i kultowego, używanego do dziś stopu Nivacrom.
Koniec stali?
Wielkimi krokami zbliżało się nowe stulecie, a rowerowy wyścig zbrojeń nabierał tempa. W 1991 roku zaprezentowano grupę Genius, która wprowadziła nowy kształt cieniowania i była przystosowana do spawania w technologi TIG. W tym czasie było już jasne, że nadszedł czas nowych materiałów. Aluminiowe grupy zepchnęły dotychczasowe produkty w cień, nastał czas śmiałego designu (nazwy Megatube i Starship mówią wszystko). Wraz z serią Hyperion pojawiło się też miejsca dla tytanu, który przez chwilę wydawał się przyszłością.
Columbus goes carbon
Aluminium królowało krótko, tytan właściwie nie zdążył założyć korony. Pierwsze powędrowało do amatorskich rowerów wraz z szybkim spadkiem ceny, tytan natomiast okazał się koszmarnie trudny w obróbce i jakoś nie chce przestać. U progu XXI wieku pojawiło się na rowerowym rynku nowe rozwiązanie- włókno węglowe. Oczywiście próbowano już wcześniej, ale efekty tych prób były równie ciekawe, co podatne na pękanie. W tym czasie wielu producentów wolało samodzielnie eksperymentować z karbonem, nie polegając już na dostawcach rurek, co postawiło Columbusa w nieco niekomfortowej sytuacji. Mimo to, w 2003 na rynku pojawił się zestaw Columbus XLR8R Carbon- karbonowe rurki z założenia przeznaczone dla niewielkich firm. Nie był on jednak konkurencją dla zdobywających popularność w tamtym czasie konstrukcji ram typu monocoque, tworzonych od razu jako całość, bez konieczności łączenia rurek.
A jednak można lżej
Wydawałoby się, że firmę, której podstawowy produkt odchodzi do lamusa, czeka ogromne przekwalifikowanie albo smutny koniec. Tymczasem Antonio Colombo postanowił skupić się na tym, w czym Columbus zawsze był najlepszy- na stali. W 2004 roku przedstawił zestaw rurek Spirit oparty na nowym stopie z domieszką niobu. Efekt- komplet do stworzenia ramy w rozmiarze 54 cm ważył 1060 gramów. Przyczyniło się to do zwrotu w kierunku klientów, którzy cenią świetne właściwości jezdne i komfort stalowych ram oraz wyjątkowe konstrukcje tworzone na zamówienie. Pięć lat później włoska marka przypieczętowała sukces, tworząc XCR – serię nierdzewnych rurek, topowego produktu w swoim katalogu. Dzięki możliwości wypolerowania ich i zrezygnowaniu z lakieru zestaw stał się obiektem pożądania wszystkich fanatyków stali.
Setka i jedziemy dalej
Utrzymanie się na rynku przez sto lat to wyczyn, który udaje się niewielu firmom. Kluczem do tego była innowacyjność, ale przede wszystkim doskonałe zrozumienie rynku rowerowego. Dziś Columbus oferuje całą gamę stalowych rurek. Ma też aluminiowe zestawy, karbonowe widelce czy monocoque’owe ramy i zestawy sterów. Rynek customowych ram rowerowych przeżywa renesans, a włoski producent może spać spokojnie, sądzę jednak, że jeszcze nie raz nas zaskoczy. Aby uczcić stulecie marki, Włosi stworzyli specjalną, limitowaną serię rurek Cento. Jest to aktualnie drugi od góry, po XCR zestaw w ofercie firmy. Łączy nowoczesny wygląd z komfortem stali, a chętnych z pewnością nie będzie brakować. Więcej o jubileuszowym zestawie dowiecie się tutaj.
Wiele informacji pomocnych przy przygotowaniu artykułu znalazłem na stronach:
http://cinellionly.blogspot.com
http://bikeretrogrouch.blogspot.com
oraz w książce Bike!: A Tribute to the World’s Greatest Racing Bicycles
Z tych źródeł pochodzi również większość zdjęć.