„A czy ten licznik ma ANT+?” To standardowe pytanie, jakie słyszy każdy sprzedawca w sklepie rowerowym (czasem przy sprzedaży bazowego modelu za 50 zł). I to jest bardzo dobre pytanie. Tak się bowiem składa, że obsługa ANT+ jest o wiele ważniejszą funkcją niż liczenie kalorii i „oszczędzonego” CO2. To jeden z lepszych wynalazków Garmina oraz rzadki przypadek niemal jednogłośnie przyjętego standardu w branży rowerowej (a także szerzej w sporcie). I wszystko wskazuje na to, że zostanie z nami jeszcze przez przynajmniej kilka, a może i kilkanaście lat. Co to więc za mrówka?
Czym dokładnie jest ANT+?
To system łączności bezprzewodowej między urządzeniami stworzony specjalnie z myślą o zastosowaniu w sporcie przez markę Garmin. Nadaje na popularnej częstotliwości 2.4 GHz, podobnie jak Wi-Fi, Bluetooth lub… zdalnie sterowane modele. Umożliwia przesył danych z prędkością 60 Kb/s i choć można znaleźć informacje o zasięgu rzędu 30 metrów, to w przypadku większości urządzeń jest to raczej kilka kroków. Nazwa jest jednym z tych obrzydliwych korporacyjnych „akronimów” i rozwija się następująco: Advanced and Adaptive Network Technology. Brzmi jak z dystopijnego filmu, gdzie wielka korporacja rządzi światem. Pierwsza generacja pozwalała podłączyć kilka różnych sensorów Garmina do jednej centrali, tworząc bezprzewodową sieć wokół roweru. Przełomem była jednak jej ewolucja.
Co dał plus w ANT+?
Po pierwsze znacznie zmniejszył zużycie energii, pozwalając na miniaturyzację baterii, urządzeń i obniżenie ich wagi. Co jednak ważniejsze stał się dostępny dla innych producentów. Dzięki temu możesz stworzyć swój własny set zróżnicowanych nadajników, których dane będzie zbierać licznik rowerowy ANT+. I to nie tylko w formie sieci z jednym centrum, bo standard umożliwia też wielopoziomową wymianę danych w różnych strukturach. Możesz więc na przykład sparować system Shimano Di2, pomiar mocy Stages’a i pulsometr ze swoim komputerem rowerowym. ANT+ obsługują też niektóre smartfony, a przede wszystkim smartwatche. Bez przejściówek, dodatkowego oprogramowania i długich godzin spędzonych na konfiguracji.
Dlaczego nie Bluetooth?
Po co robić równoległy standard, skoro pół świata działa na Bluetooth? Są ku temu dwa spore powody. Po pierwsze wspomniana energooszczędność. BT przesyła dane z szybkością 2 Mb/s, jest więc wielokrotnie szybsze niż ANT plus. Problem w tym, że przy informacjach z czujników sportowych to zupełnie nic nie zmienia, bo to w porównaniu do muzyki lub obrazu bardzo proste rzeczy. Zużycia energii to nie obniża, a przecież wiemy, jak ważna jest waga przy rowerach 😉 No a przy okazji nikomu nie chce się co chwila zmieniać baterii lub ładować akumulatorów. Po co strzelać do kaczek z armaty?
Najważniejsza różnica wynika jednak z możliwości budowania sieci. Bluetooth pozwala jedynie na komunikację między dwoma urządzeniami. Nie podłączycie na przykład dwóch kompletów słuchawek do jednego telefonu, nie ma więc mowy o stworzeniu sieci czujników lub sterowania nimi zewnętrznym urządzeniem. ANT+ jest zwyczajnie lepiej dopasowany do swojego zadania i nie jest to kwestia detali.
Licznik ANT+ to centrum sterowania rowerowym światem
Efektywny trening opiera się na ciężkiej pracy i danych. ANT+ pozwala Ci w łatwy sposób zarządzać wszystkim w jednym miejscu. Co jednak ciekawe, bezprzewodowa łączność w tym standardzie ma jeszcze większe znaczenie… w domu. Pamiętacie, jak jakiś czas temu pisałem o trenażerach rowerowych? W przypadku interaktywnych urządzeń typu Smart łączność między wszystkimi elementami, w tym wiatrakami, siłownikami zmieniającymi położenie roweru czy komputerem oparta jest właśnie o ANT+. A biorąc pod uwagę rozrost sceny trenażerowych wyścigów, gdzie trzeba sparować na przykład wagę, sprawa zdecydowanie ma znaczenie. Dodajmy jeszcze wspomniany pozarowery zasięg na inne sporty, ważny nie tylko dla triatlonistów, ale też choćby rowerzystów, którzy lubią okazjonalnie pobiegać, a okaże się, że ANT plus jest niepozornym, ale kluczowym elementem pozwalającym kolarstwu wskoczyć na kolejny poziom rozwoju. I to wygodnie!