Zazwyczaj nie lubię rowerowych gadżetów. Wszelkich mocowań, lusterek, małych sakiewek i doczepianych przy bidonie pompek. Nie kryje się za tym żadna ideologia, a jedynie moje osobiste poczucie estetyki. To jak ze stroikiem zamontowanym na główce gitary – wiem, że ma to mnóstwo sensu i jest wygodne, ale zwyczajnie nie mogę na to patrzeć. W przypadku roweru przekładało się to na pewien problem. Otóż moja orientacja w przestrzeni jest absolutnie żadna – ciągle się gubię. W efekcie przy jeździe na rowerze wygląda to tak, że włączam nawigację i staram się słuchać, co mówi pan z telefonu w mojej kieszeni. To oczywiście nigdy nie wychodzi, skręcam nie tam, gdzie trzeba, zatrzymuję się, studiuję trasę i docieram na miejsce spóźniony. A właściwie ...
Czytaj więcej