To dwa podstawowe rozwiązania, jeśli chcesz mieć z tyłu kilka (lub kilkanaście) zębatek i zewnętrzną przerzutkę. Właściwie wszystko poza ceną przemawia za kasetą, co wyjaśnię w następnych akapitach. Warto jednak na wstępie wyjaśnić pewien wybitnie upierdliwy problem terminologiczny. Tak się bowiem składa, że w rowerowym świecie słowo „wolnobieg” oznacza dwie rzeczy. Pierwsza to mechanizm wolnobiegowy, który co do zasady występuje w każdym rowerze niebędącym ostrym kołem. Jest więc obecny także w piaście pod kasetę. My natomiast będziemy dziś omawiać zestaw kilku zębatek połączony trwale z tym mechanizmem i nakręcany na piastę w porównaniu do nowszego rozwiązania, jakim jest kaseta. W jej przypadku mechanizm „wolnego koła” umieszczony jest w piaście, a nie zębatkach, co jak niebawem się przekonacie, ma wiele zalet.
A tak na marginesie – słowo „zębatka” oznacza właściwie listwę zębatą współpracującą z kołami. Prawidłowo powinno używać się terminu „koło łańcuchowe”, ewentualnie „koło zębate”. Mam jednak wrażenie, że jest już za późno na reformę i wprowadziłoby to tylko zbędne zamieszanie. Niech będzie.
Jak zbudowany jest wolnobieg?
Zespół zębatek umieszczony jest na wspólnej ramie (zazwyczaj za pomocą nitów). W środku zabudowany jest mechanizm zapadkowy umożliwiający zaprzestanie pedałowania. Całość nakręca się na nagwintowaną piastę specjalnym kluczem. Brzmi sensownie, w czym więc tkwi problem? W szerokości wolnobiegu. Otóż mechanizm zapadkowy ma mniejszą średnicę niż łożysko piasty, dlatego znaczna część zestawu wystaje poza korpus piasty. O ile w przypadku pięciorzędowych napędów nie sprawiało to większych kłopotów, to im mamy więcej biegów, tym większa dźwignia budowana jest na najmniejszych zębatkach.
Pierwszym problemem jest precyzja – brak podpory w połączeniu z marnym wykonaniem skutkuje biciem i hałasowaniem. Co jednak bardziej zauważalne dla przeciętnego użytkownika, często zdarza się pęknięcie osi, szczególnie modeli na szybkozamykacz. Z tego powodu rzadko kiedy stosuje się wolnobiegi więcej niż siedmiorzędowe (a i te lubią ułupać oś). Przypadłość ta jest typowa w rowerach dziecięcych i młodzieżowych, gdzie tanie wolnobiegi (koszty, koszty) spotykają się z wulkanem energii. Sam tego doświadczyłem. Jedyny plus jest taki, że naprawa jest bardzo tania.
Warto zaznaczyć, że ten problem nie występuje w wolnobiegach jednorzędowych, gdzie wszystko pracuje w jednej osi.
Kaseta jest lepsza
To rozwiązanie cudownie proste i logiczne. Mechanizm zapadkowy przeniesiono do piasty, co pozwoliło umieścić go po wewnętrznej stronie prawego łożyska. Ten element nazywa się bębenkiem. W przypadku piast do cięższych zastosowań można też umieścić dodatkowe łożyska i rozłożyć obciążenia bardziej równomiernie. Pęknięcia osi w typowym, rekreacyjnym użytkowaniu właściwie się nie zdarzają. Można też śmiało zwiększać ilość biegów i eksperymentować z nowymi mechanizmami wolnego koła. Moim ulubionym jest Ratchet od DT Swiss. Sama kaseta zaś to system zębatek, zazwyczaj oddzielnie nakładanych, a w przypadku większych umieszczonych po kilka na pałąkach. Dzięki temu można wymienić pojedyncze zębatki z najmniejszych, które zużywają się najszybciej. Inna sprawa, że biorąc pod uwagę ceny kaset 11 i 12 biegowych, to oddzielenie ich od mechanizmu zapadkowego pozwala oszczędzić koszty w wypadku zużycia jednego z nich.
Minusy? Oczywiście cena, choć w przypadku napędów 7 i 8 rzędowych, gdzie można mówić o konkurencji z kasetą, różnica kosztów to rząd 100-200 zł. Zdecydowanie warto dopłacić. Należy też wspomnieć o typowej dla rowerówki eksplozji standardów związanych ze zwiększaniem ilości biegów, zmniejszaniem zębatek i oczywiście konkurencją. Bywa, że zmiana napędu wymusza zmianę bębenka, a czasem nawet całej piasty. O wyborze właściwej zębatki piszemy na naszym blogu tutaj.